sobota, 30 sierpnia 2014

50 proc. młodych było w pracy na kacu. "To powszechne, ale skrajnie nieprofesjonalne"

– Ponad połowa młodych ludzi chociaż raz w życiu przyszła na kacu do pracy – wynika z badań TNS. Aż 32 proc. respondentów stwierdziło, że zdarzyło się im to kilkukrotnie. Co ciekawe, częściej przyznają się do tego osoby z wyższym wykształceniem. – Piłem o kilka lat za dużo, bo miałem tolerancyjnych szefów – przekonuje Krzysztof Dowgird, dziennikarz Antyradia.

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Polacy lubią sobie wypić. Nie należą jednak pod tym względem do światowej czołówki. Mamy jednak specyficzną kulturę picia – do upadłego. W tym przypadku przodujemy. Czasem po mocno zakrapianym wieczorze wypada dzień roboczy i pojawia się problem pracy na kacu.

Do picia alkoholu przyznaje się 94 proc osób w wieku 18-24 lata i 91 proc. w wieku 25-29 lat – podaje TNS w raporcie „Młodzi Polacy i ich życie na wysokich obrotach” przygotowanym na zlecenie firmy Tiger. Statystyczny Europejczyk w ciągu całego życia traci aż 1452 dni na leczenie kaca – to średnio 24 dni każdego roku. Dokładnych badań na ten temat w Polsce nie ma, ale przykłady naszych rozmówców pokazują, że kac w pracy jest na porządku dziennym.

– Praca na kacu to częste zjawisko – mówi bez wahania dziennikarz Antyradia, który sam określa się jako niepijący od 24 lat alkoholik. – To nieszczęście ludzi na wyższych stanowiskach, którzy tolerują pracę na kacu i na "lekkiej bani" – zaznacza.

Pracownik na etacie w kryzysowej sytuacji może wziąć urlop na żądanie. Jednak z takiej opcji może skorzystać jedynie cztery razy do roku. Osoby pracujące na umowach cywilno-prawnych nie mają takiej możliwości. Jak mawia klasyk w filmie Janusza Morgensterna, wówczas należy się ratować.

O zdanie na temat pracy na kacu, czyli fachowo objawów zespołu abstynencyjnego, zapytaliśmy czworo młodych ludzi (25-30 lat) z dużych miast, którzy dzień po spożyciu alkoholu pojawili się w pracy.

Mikołaj – pracuje w reklamie, wyjaśnia, że stara się imprezować w weekendy, bo nie może sobie pozwolić na bycie pijanym czy skacowanym w pracy. – W tygodniu zdarza mi się to raz na pół roku – dodaje. Inną zasadę stosuje Janusz z Poznania, który pracuje w wydawnictwie. – Jeżeli jest okazja, żeby się napić w tygodniu, to nie mam tak, że myślę sobie "przecież jutro praca" – mówi.

Będąc już w pracy walczy się nie tylko z kacem, ale także o to, aby zachować godność oraz posadę. – Staram skupić się na pracy, żeby jak najszybciej prześlizgnąć się przez dzień i wrócić do domu – zdradza Weronika, HR-owiec z Warszawy. Podobnie na kacu w pracy zachowuje się Mikołaj.

– Wówczas pracuje jeszcze bardziej skupiony niż zwykle, bo nie mogę popełnić błędów – wyjaśnia. Mówi, że wychodzi do domu podwójnie zmęczony. Po pierwsze z powodu zmęczenia picia alkoholem poprzedniego dnia, a po drugie bo "skupienie na kacu jest dużo bardziej wymagające".

Młodzi ludzie podkreślają, że w tygodniu starają się ograniczyć spożycie, aby wykluczyć konsekwencje dnia następnego. Jednak nie zawsze się to udaje. – Jak to w życiu bywa, czasem zdarza się popłynąć, bo dwa wypite piwa dodają odwagi, aby zaryzykować i pić dalej – mówi Tomasz, informatyk z Krakowa. – Często kończy się tak, że rano budzę się jeszcze pijany, biorę zimny prysznic i staram się coś zjeść, ale jak to mówią, jajecznica na kaca nie pomaga – dodaje.

– Cały dzień meczę i się obawiam, czy szef nie zorientuje się że jestem po, a właściwie w trakcie imprezy – podkreśla Tomasz. Wyciąga też smutny wniosek, że pomimo tego, że trwa to od lat, to zdarza mu się to znowu i znowu. A przełożeni przecież to też ludzie, potrafią i również piją. Wiedząc doskonale jak wygląda kac i jeszcze lepiej zdają sobie sprawę z faktu, że skacowany pracownik to niewydajny pracownik.

– Jeśli ktoś do rana potrafi zregenerować się wystarczająco, by po imprezie pracować normalnie, a do tego nie nosić jej śladów, to niech w wolnym czasie robi to, na co ma ochotę. Jednak dobrze wiem, że prawie nigdy tak to nie wygląda – tłumaczy Bartosz z Warszawy, który na co dzień zarządza kilkunastoosobowym zespołem.

– Jeśli jednak pracownik przychodzi ewidentnie „zmęczony” do pracy, co często nie tylko widać, ale i czuć, to jest to skrajnie nieprofesjonalne i z pewnością odbije się na jakości jego pracy. Taka osoba wystawia wizytówkę samemu sobie, najlepiej odesłać ją do domu, dając do zrozumienia, że nie jest to dobrze widziane. Wiadomo, że raz czy dwa razy na przestrzeni dłuższego czasu każdemu może się to zdarzyć, ale jeśli sytuacja się powtarza, to znaczy, że pracownik jest nie do końca profesjonalny i odpowiedzialny. Z punktu widzenia firmy, najkorzystniej wymienić go na kogoś pewnego – zaznacza.

Na pytanie, czy jemu zdarzyło się pracować na kacu, zdecydowanie zaprzecza. – Robię wszystko, by tak zostało – mówi. – Przede wszystkim dlatego, że „dzień po” zawsze przeżywam straszliwe męczarnie, a charakter mojej pracy nie pozwala na jakąkolwiek niedyspozycję psychofizyczną – wyjaśnia menadżer. Krzysztof Dowgird przekonuje, że skacowanego pracownika nie dopuściłby w ogóle do pracy. – On tylko będzie ją markował, a głowie takiemu pracownikowi siedzi tylko jedna myśl – wytrwać do końca pracy i wrócić do domu – argumentuje doświadczony dziennikarz.

– Objawy zespołu abstynencyjnego widać i czuć. Zarówno w wyglądzie jak i zachowaniu pracownika. Pracodawca, jeśli tylko będzie miał ku temu okazję, wymieni pracownika ryzykownego na takiego, który będzie pracował efektywnie – nie na kacu – mówił w serwisie praca.interia.pl prezes Praca.pl Krzysztof Kirejczyk. – Jak ktoś macha łopatą, to jest mu wszystko jedno, najwyżej bardziej się zmęczy. Jeśli przez 8 godzin zajmujesz się praca umysłową, to jest to straszne – podkreśla Dowgird.

Ewentualnie zwolnienie to jeden aspekt sprawy, drugi to kwestia bezpieczeństwa. Z badań TNS OBOP wynika, że 80 proc. nietrzeźwych kierowców to osoby będące na kacu. Dlatego osoba pracują w biurze będzie przysypiać przed monitorem i radykalnie obniży swoją efektywność. Natomiast pracownik budowlany, kierowca czy osoba pracująca na wysokościach, może doprowadzić do wypadku, o którym czytamy później na pasku serwisów informacyjnych.

Brzózka tłumaczy, że kac jest stanem zatrucia organizmu i może być związany z zatruciem produktami rozkładu alkoholu, ale może to być też ciągle zawartość alkoholu we krwi. –Trudno to samemu ocenić – mówi. I dodaje, że nie ma mowy o dobrej pracy na kacu.

– Każdy, kto chce odpowiedzialnie pracować powinien pamiętać, że ilość wypijanego alkoholu powoduje długą, liczoną w godzinach - nawet do doby - niezdolność do pracy. W tym cały problem – podsumowuje. Problem pracy na kacu dobrze podsumowuje radiowiec z Antyradia. – Piłem o kilka lat za dużo, bo miałem tolerancyjnych szefów. Tekst został pierwotnie opublikowany w serwisie naTemat.pl

Brak komentarzy: