wtorek, 24 czerwca 2014

Albania puka do bram Europy. Nieznany kraj zostaje kandydatem do UE

Komisja Europejska wydała pozytywną rekomendację dla przyznania Albanii oficjalnego statusu kandydata do unijnej akcesji. Czy i kiedy kolejny bałkański kraj po Słowenii, Grecji i Chorwacji zawita do europejskiej rodziny? Co właściwe wiemy o tym państwie? – Ten kraj był przez dziesiątki lat w kompletnej izolacji, a teraz zachłystuje się nowoczesnością, europejskością i cały się kotłuje, zmienia z dnia na dzień – przekonuje pisarka Małgorzata Rejmer.

Państwo w południowo-wschodniej Europie na Bałkanach; stolica w Tiranie; członkostwo w ONZ, NATO, OBWE, Radzie Europy, WTO oraz w Unii na rzecz Regionu Morza Śródziemnego. Tyle z Wikipedii, ale ile w praktyce wiemy o kraju, który aspiruje do wejścia do Unii Europejskiej? Poza wiedzą na temat stolicy i sąsiadów Albanii, nie miałem z tym krajem szczególnych skojarzeń.

Albania w opinii odwiedzających ją Polaków to miejsce bardzo zróżnicowane i będące w czasie transformacji. – Reformy wprowadzone przez Albanię są zachęcające, co stanowi solidny argument dla przyznania jej statusu państwa kandydującego do UE 27 czerwca – napisał na Twitterze Štefan Füle, unijny komisarz ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa.

Tirana przechodzi obecnie podobną drogę, którą Polska przebyła do zjednoczonej Europy. Wojna, dyktatura komunistyczna, wolne wybory w 1991 r., które wygrali przedstawiciele upadającego reżimu. Potem rebelie i rządy Partii Demokratycznej, która wprowadziła Albanię do NATO, a teraz obrała kurs na UE.

– W Tiranie coraz bardziej widać aspiracje kraju do zbliżenia z Europą, zarówno w wymiarze UE, jak i w sensie, który jeszcze powinniśmy pamiętać z czasów, kiedy byliśmy brzydszą kuzynką ze wsi Europy Zachodniej – wyjaśnia autorka bloga mojAlbania. – Tak strasznie modliliśmy się żeby przestali mówić o tym, że w Polsce białe niedźwiedzie biegają po ulicach miast i że jesteśmy złodziejami, którzy jedzą łabędzie samej królowej brytyjskiej. Pamiętam szał, kiedy otwierano pierwszego McDonalda w Warszawie i każda wycieczka szkolna musiała się tam zatrzymać! Albania teraz też przechodzi okres bezrefleksyjnego zachłyśnięcia Zachodem – pisze blogerka.

Entuzjazm mieszkańców dynamicznie zmieniającego się kraju studzi dziennikarka „Polityki” Jagienka Wilczak, która w Albanii była kilkukrotnie. Choć podkreśla, że nie czuje się ekspertką od Albanii, to zaznacza, że Unia dwukrotnie odrzucała albańskie starania o status kandydata ze względu na „straszliwą korupcję i zagrożenie życia”. – Osobiście nie wierzę w jakąś radykalną poprawę sytuacji – dodaje. Na poparcie swoich słów opowiada historię znajomych z Włoch, którzy w Albanii zakupili winnicę. Z interesu nic nie wyszło, bo na miejscu pojawili się „panowie z czarnego samochodu”, którzy kazali im „spieprzać”.

Wilczak wyjaśnia, że szansą dla Albańczyków jest rozwój turystyki, która „może stać ich przepustką do Europy i szansą na otwarcie”. – Mają tam piękne plaże, długie i piaszczyste – zaznacza dziennikarka. I dodaje, że ryzyko niebezpieczeństwa w czasie wakacji jest porównywalne np. do urlopu w Egipcie. – Ceny są tam bardzo zachęcające i nieporównywalnie niższe niż w sąsiedniej Chorwacji. Albania ma ceny jak z poprzedniej epoki – wyjaśnia.

Turyści wyjeżdżający nad Morze Adriatyckie powinni pamiętać, że w Polsce ciężko o albańską walutę – leki. Dlatego warto zaopatrzyć się w euro, którym – jak przekonuje blogerka z mojAlbania, można płacić w wielu miejscach w kraju. Przelicznik wygląda następująco: 1 euro = 140 leków. Jak można przeczytać na blogu, za ok. 100 leków kupimy chleb, mleko za 170, wino już od 200 leków. Za taką samą kwotę można nabyć „paczkę papierosów, frytki lub duży byrek wraz jogurtem dhall”.

O swoich doświadczeniach z Albanią w rozmowie z naTemat.pl, opowiada również dr Elżbieta Lipska, która była uczestnikiem akcji medycznej w małej miejscowości pod Tiraną w 1999 roku. W sąsiednim Kosowie (wówczas Kosowo należało jeszcze do Serbii) toczyła się wojna, a do Albanii uciekali albańscy Kosowianie. – Przyjechałam do miejsca zapomnianego przez Boga – wspomina Lipska. I dodaje, że wtedy Albania była bardzo słabo rozwiniętym krajem, ale jej mieszkańcy dobrze odnosili do zagranicznej pomocy. – Albania jest krajem na dorobku. Tam każdy ma kogoś w rodzinie, kto pracuje za granicą i przesyła pieniądze – wyjaśnia lekarka.

Lipska podkreśla, że wówczas różnica pomiędzy Tiraną a Warszawą była bardzo duża. – W Albanii było mało sklepów, ludzie na wsi kupowali żywność bezpośrednio od rolników. Nie spotkałam się tam z czymś na kształt komunikacji miejskiej, a szpitale były mocno niedofinansowane – wyjaśnia. – Pamiętam niecodzienny widok, kiedy jadąc drogą na poboczu zauważyłam budkę w której sprzedawano surowe mięso – wspomina lekarka. Podkreśla, że Albańczycy to otwarty i uprzejmy naród.

Świadomość Polaków na temat bałkańskiego kraju może wzrosnąć po lekturze powstającej właśnie książki Małgorzaty Rejmer. Młoda pisarka, która może pochwalić się świetnie przyjętym reportażem o Rumunii „Bukareszt”, początkowo nie była przekonana do Albanii. – Kiedy tam przyjeżdżałam, kojarzyła mi się ze światem mężczyzn, z mercedesami, bunkrami, czasownikami. Kiedy wyjeżdżałam, myślałam o Albanii przez pryzmat kobiet i albańskiej poezji, przestrzeni, przymiotników. Chciałabym uchwycić tę dwoistość Albanii – wyjaśnia w rozmowie z culture.pl.

Oficjalny status kandydata na członka UE Albania otrzyma 27 czerwca. Tego dnia umowę stowarzyszeniową z Unią podpisze także Gruzja i Mołdawia, a Ukraina sfinalizuje drugą część umowy podpisanej w marcu. To dobry moment, aby odwiedzić jeszcze Albanię i poznać ją w obecnym kształcie. Być może już wkrótce, za sprawą Unii Europejskiej, stanie się ona drugą Chorwacją...

Tekst został pierwotnie opublikowany w serwisie naTemat.pl

Brak komentarzy: