wtorek, 11 maja 2010

Nie matura, lecz chęć szczera.

"Nie matura lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera" śpiewa wokalista punk-rockowego zespołu Farben Lehre. Twórcy tego utworu chcieli wyrazić przekonanie, że nie ważne są papierki i egzaminy, a determinacja w dążeniu do celu. Jak najbardziej słuszne rozumowanie. Dziś natomiast można te słowa odczytać zgoła odmiennie. Matura nie zrobi z nikogo oficera, bo jest na żenująco niskim poziomie.

W Polsce jest więcej studentów niż we Francji, choć jest nas Polaków ok. 20 mln mniej niż Francuzów. W dużej mierze jest to spowodowane tym, że matura dla nikogo nie stawi problemu, nie wymaga ona poświęcenia przez trzy lata nauki w liceach czy cztery lata w technikach. Obecnie wystarczy poświęcić dwa-trzy tygodnie na powtórkę w kwietniu i można śmiało liczyć na dobry wynik w maju.

Aby częściowo odwrócić ten niebezpieczny trend, powrócono po wielu latach do obowiązkowego egzaminu z matematyki. Twórcy tego pomysłu przekonywali, że za parę lat zabraknie w naszym kraju inżynierów, więc jest to krok niezbędny aby temu zapobiec. Strach pomyśleć co się stanie, gdy zabraknie w Polsce duchownych. Aby jednak nie wprowadzać ogromnego zamieszania i nie narażać się na protesty młodzieży, przywrócenie matematyki ogłoszono z kilkuletnim wyprzedzeniem, a w szkołach rozpoczęła się mozolna walka z królową nauk.

W obawie o wynik matur z matematyki i o jej przyszłość w kolejnych latach, postanowiono, że powracający po latach przedmiot (ostatni raz obowiązkowo zdawano ją w 1981r. - pozdrowienia dla mamy :D) nie może być trudny do zdania. Nie jestem orłem z maty, więc mi osobiście trudno jest ocenić tegoroczne zadania z matematyki. Lecz eksperyment Gazety Wyborczej nie pozostawia złudzeń co do jej poziomu trudności - http://bit.ly/9xVtvT. W skrócie wygląda to tak: gimnazjaliści wcielili się w rolę maturzystów zdających niepopularną 'matmę'. Wynik: żaden z gimnazjalistów nie oblał egzaminu. Niestety matematyka, to tylko wierzchołek góry lodowej.

Z językiem polskim nie jest lepiej. O maturach ustnych nie wspomnę, bo to uwłacza wszystkim maturzystom - kupowanie prac maturalnych jest powszechne i wszyscy - uczniowie, rodzice i nauczyciele świetnie sobie zdają z tego sprawę. Wystarczy wyrecytować kupiony tekst przed komisją, odpowiedzieć na parę pytań i po sprawie. Osobiście moją prezentację maturą napisałem w dwa dni - choć przyznam, że wcześniej przeczytałem wszystkie książki zawarte w bibliografii - zdałem na 100 proc. Kiedy słucham jak wyglądała matura z 'polaka' x lat temu, to wiem, że miałbym problem ze zdaniem, nie mówiąc o powtórzeniu mojego wyniku. Najlepsze w ustnych maturach jest to, że w większości wypadków, wyniki z tych egzaminów NIE są brane pod uwagę w rekrutacji na studia...

Na szczęście część pisemna jeszcze jest brana. To poniekąd tłumaczy dlaczego tzn. czytanie ze zrozumieniem, jest tak naprawdę testem na inteligencję na poziomie Forresta Gumpa.

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article372909/To_nie_matura_a_sprawdzian_z_czytania.html

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article372911/Tylko_idiota_by_oblal_taki_test.html

Dwa przykłady, gdyby ktoś się zastanawiał, co mam na myśli.

I na sam koniec, deser - WOS. Dlaczego aż akurat ten przedmiot? Gdyż sam go zdawałem w 2006r. i poprawiałem rok temu. Nie ma co ukrywać, jest najbliższy mojemu sercu. Z tegorocznego WOSu - poziom podstawowy. Zadanie nr. 17.



Po takiej maturze nie dziwią później sytuacje na jednej z lepszych uczelni w Polsce, gdy egzaminator słyszy, że 'USA sprzedały 60 tys. lotniskowców', albo 'Gorbaczow był poetą'...

Chcąc nie chcąc, trzeba zreformować maturę, bo póki co mamy groteskę. Jeśli nie mamy własnych pomysłów jak wybrnąć z tej sytuacji, warto się przyjrzeć innym. W Baden-Wittenbergi w Niemczech (każdy land na swój system szkolnictwa) na wynik matury składają się nie tylko oceny z egzaminów, ale także oceny z końcowe z ostatniej klasy (także oceny końcowe na półrocze). Takie rozwiązanie sprawia, że po pierwsze ranga matury wzrasta, bo uczniowie muszą na jej wynik pracować co najmniej 10 miesięcy. Po drugie klasa maturalna nie jest olewana, mówiąc kolokwialnie, jak w Polsce. W przypadku, gdy oceny końcowe z przedmiotów nie są uwzględniane przy rekrutacji na studia, wystarczy przejść liceum - nawet na słabych ocenach, zdać maturę i można liczyć na studia. Trudno się później dziwić, że matura, zwana także egzaminem dojrzałości, nie jest dla pracodawców żadnym wyznacznikiem wiedzy. W Niemczech jest.