czwartek, 11 września 2008

Agencja, słucham?

Zapach porannej kawy budzi moje zmysły. Pierwsze łyki budzą mój organizm. Chwytam za telefon. Wystukuje numer i czekam, aż usłyszę głos w słuchawce. Po paru sekundach dochodzą do mnie słowa - "Biuro/Agencja, słucham?". Nawet się nie witam, od razu rozłączam się. Skoro oni traktują mnie jak idiotę, to dlaczego mam tracić czas=pieniądze na przywitanie się i pożeganie się jednocześnie? W swojej naiwności wystukuje kolejne numery i z nadzieją wyczekuję głosu, który nie przemówi do mnie słowami - "Biuro, słucham?".  Na marne zdał się mój trud. Po wykonaniu ok. stu telefonów, wypiciu trzech kaw, przejrzeniu setek ofert, mam dość. Tylko, co z tego? Umowa wynajmu mieszkania kończy się za dwa tygodnie, a ja niczego nie mam. Żeby się pocieszyć, zastanawiam się ilu studentów i nie tylko ich, jest w sytuacji podobnej do mojej. Z pewnością wielu. Wystarczy wejść na ogólnokrajowe fora internetowe, albo poczytać komentarze pod artykułami, które opisują problem z mieszkaniami dla żaków, ignorowany przez włodarzy miasta, uczelnie i rząd. 

Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji okazało się przedłużenie obecnej umowy. Przecież to takie oczywiste i proste. Ale nie do końca. Szczególnie, że właściel z góry zapowiada, że musi zrewidować obecną cenę najmu, gdyż to rynek wyznacza ceny. Szkoda, że nie zdrowy rozsądek. Tym bardziej, że w przypadku wyprowadzki trzech osób, utrzymanie mieszkanie jest po prostu niemożliwe. Dlatego szybko z szukającego mieszkania, stałem się osobą oferującą pokój. 

Postanowiłem więc, następnego ranka, zamieścić krótkie, bezpłatne ogłoszenie, na jednym z popularnych serwisów z ogłoszeniami. Było chwilę po ósmej, więc od razu po napisamu krótkiej i zwięzłej informacji, poszedłem zaparzyć kawę. Wstałem od biurka, zrobiłem parę kroków i ku mojemu zdziwieniu usłyszałem "Nothing else matters" - piosenkę zespołu Metallica, choć radio nie było włączone. Okazało się, że to moja komórka. Po niecałej minucie od zamieszczenia ogłoszenia zadzowniła pierwsza chętna osoba. Młoda para eksstudentów, byli tak zdeterminowani, że on urwał się z pracy aby mieszkanie obejrzeć. Los chciał, że miałem tyle telefonów, że kawy nie zrobiłem przez najbliższą godzinę. 

Od godziny jedenastej zaczęły schodzić się zainteresowane osoby. Momentami w mieszkaniu 38m2 przebywało 8 osób... Niektórym tak bardzo zależało, że proponowali mi zapłatę za dwa miesiące z góry. Inni niemalże ze łzami w oczach przekonywali mnie, że za kilka dni nie będą mieli dachu nad głową. Dobrze ich wszystkich rozumiałem, w końcu jeszcze dzień wcześniej byłem jednym z nich, tysiąca studentów bez mieszkania, pokoju, stacji, własnego kąta. Po wizytacji kilkudziesięciu osób, pozostała kwestia, komu oddzwonić i przekazać radosną nowinę? W jaki sposób poznać się na człowieku w ciągu kilku minutowej wymiany informacji i wzajemnych grzeczności?

Nadal się nad tym głowie i myślę o tych, którzy jednak nadal nie znaleźli dobrego, a przede wszystkim nieastronomicznie drogiego lokum.

PS: Rząd w przyszłym roku, o czym dumnie zapowiedział premier Tusk, znacznie zwiększy wydatki na szkolnictwo wyższe. Proponowałbym żeby wybudować za te pieniądze akademiki lub studenckie osiedla, gdyż dojdzie do sytuacji, w której to nie matura i umiejętności będą decydowały o pójściu studiach, lecz jedynie zasobność portfela.

Do miłego,

krytyczny_liber

Brak komentarzy: